Od kiedy wpadly w moje rece fantastyczne frywolitkowe upominki od Marysi-Moteczek zakochalam sie w nich bez granic.
Im dluzej jednak sie w nie wpatrywalam tym bardziej utwierdzalam sie ,ze jest to technika nie do opanowania:(
W tamtym roku bedac w Polsce zakupilysmy z Mama, przy okazji "zwiedzania" pasmanterii , igly do frywolitek i solidarnie schowalysmy je do glebokiej szuflady hihihi.
Cztery dni temu Mama powiedziala mi ,ze wyciagla igle i bedzie probowac cos zrobic.Pomyslalam,poogladalam kilka kursow dostepnych w necie i moja igla tez ujrzala w koncu swiatlo dzienne i nawet zaczela cos krecic :) :)
W wyniku tego krecenia powstaly takie twory ,bo frywolitkami ich jeszcze nazwac nie mozna.
Z pierwszych prob powstal taki kwiatuszek
oczywiscie fanka motyli musiala i takiego miec hihihi
kwiatek
i bardziej skomplikowany ,to dopiero bylo wyzwanie hihihi
poprobowalam tez z koralikami i taka zawieszka mi wyszla
No i doskonalac sie ciagle i bez umiaru hihihi powstal kolejny kwiatek tym razem zolty
i jeszcze taki :)
no i pierwsze proby tworzenia sznureczkow
i ostatnia praca :kwiatek przestrzenny ,zlozony z trzech roznych kwiatkow zszytych ze soba razem :)
No i tyle ,duzo mi jeszcze brakuje ,nie potrafie za bardzo odczytywac tych skomplikowanych wzorow :( a stworzyc cos samemu bez podgladania w necie jest jeszcze niemozliwe ,ale nie poddaje sie bede probowac dalej :)
Serdecznie dziekuje za wszystkie poprzednie komentarze :)
Anka , tak, tak ja to mam we krwi to uszczesliwianie ,ale Ty tez :) :)